poniedziałek, 30 września 2013

ZŁOTA KULA, CZARNA KULA, CZYLI CUDA PO WARSIASKU Cześć pierwsza



    Cuda się teraz dzieją w naszej Warsiawie kochanej. Literalnie  tak samo wielkie jak w 1959 roku. Wtenczas na wieży kościoła na Nowolipkach, narodowi warsiaskiemu Matka Boska Muranowska Współczująca Miłosierna się objawiła. Bo normalnie tak samo wielkim cudem jest, że Premier Rudi z Ministrem Cyferblatem budowę obwodnicy stołecznej ogłosili. 

    Warsiawa, to bez dwóch zdań, prawie metropolia. Po czem się metropolie rozpoznaje? Jak sama nazwa detalicznie naznacza po metrze, ma się rozumieć. Metra jest jedna linia, a za rok to już będzie półtorej. Co jeszcze? Katedra, zabytki (takie stare domy, co w kupie się jeszcze trzymają i są szykownie odpicowane), z miljon narodu zamieszkującego, zoolog, uniwerek, opera, port lotniczy albo nadmorski i na koniec ring. Wszystko to prawie mamy, i to nawet w nadróbce. Znajdziesz u nasz cerkiew, synagogie i meczet. Szczegółowo to goście zagramaniczni najbardziej japy rozdziawiają w planetarium pod Kopernikiem i na ostatnim piętrze Pałacu Kultury. Mamy też stadjony i Torwar. Ten Torwar, to możie troszkie mikry, ale przecież tam największe gwiazdy występowali, a musie nadmienić, że ta cała Laskala w Mediolanie to też nie największa buda, a w ątrakcie to mają tam taki ścisk jak u nasz w autobusie w godzinie szczytu. 
   Ruskie i te z Vietkongu troszkie narzekają, że jeim jarmark na stadionie zamknęli, ale za to mają w  Stolicy i okolicach aleganckie centra handlowe i hurtownie.

   No! To jesteśmy metropolią, ale tak na pół gwizdka. Czemu? Bo mamy dziurę w ringu. Ale podobnież dziura zostanie załatana, przynajmniej  Rudi Trampkarz i Minister Cyferblat obiecują. Jak Boga kocham, ja Rudiemu fest obuwie z korkami kupię, a Cyferblatowi nowego sikora do kolekcji zakupię jeśli słowa dotrzymają. 


odpicować, opdpicowany – upiększony, dobrze ubrany
zoolog – ogród zoologiczny  
japa – usta, twarz 
mikry – mały
alegancki – elegancki
fest - dzisiaj "na wypasie"
sikor - zegarek  

niedziela, 29 września 2013

CAŁY NARÓD BUDUJE SWOJĄ STOLICĘ, CZYLI KIJ W MROWISKO

  Uwaga, materiał zawiera treści w języku umierającym, a może nawet w już wymarłym. Aby zapewnić kontakt ze stołecznym językiem, który dogorywa, pod każdym wpisem zamieszczać będę słownik.  Poprawność polityczna autora należy do dość umiarkowanych, a postacie występujące w tekście niepokojąco podobne do prawdziwych.


CAŁY NARÓD BVDVJE SWOJĄ STOLICĘ*, CZYLI KIJ W MROWISKO


   Na Empiku przy  palmie znaduje się taka starożytnia płaskorzeźba, a nad nią stoi napisane – cały naród buduje swoją stolycę. Taki chuj jak słonia nos. Przepraszam, że tak na dzień dobry wrednie się przedstawiłem, ale tak ogólnie, to nie bluźnie. Znaczy sie nie za często. Ale czasem z nerw wychodze jakie naród z tej pisaniny na Empiku felerne wnioski wyciąga.

    Kto to czyta to myśli, że Warsiawiaki jak sieroty po zbankrtuowanym cieciu z garnuszkiem na winklu siedzieli i czekali aż im naród polski stolyce zbuduje. A owszem budował i buduje, bo flote z tego ma konkretną. Za frajer tu nie dymają, nikt mnie nie wmówi, że jest inaczej. Mówią, że cała Polska odbudowywała Warsiawe. Racja. Ale pół Polski w tej naszej kochanej stolycy potem zostało. Mówi się, żeśmy po Powstaniu na kupie w ruinach i suterenach mieszkali. Też prawda, ale że towarzystwo co na budowlane roboty przybyło mieszkało wcześniej  często gęsto w lepiankach krytych strzechą, to tego już nikt nie chce pamietać. One też szybciej w kwaterunku i spółdzielni mieszkanie obskoczyli, gdy naród warsiaski najczęściej dalej po pekinach w ścisku mieszkał.  Ale nie powiem, dzięki temu jak to mówią, świeżej krwi do stolycy przybyło, w miejsce tej w Powstaniu upuszczonej.

    Byłaby granda gdybym przemilczał, że mnóstwo ludzi charakternych u nasz zamieszkało, ale też lamus byłby ze mnie skończony gdybym nie zauważył, że i przy okazji chamstwa tyle, że w szybkiem tempie z Paryża północy zaczęliśmy robić za Moskwe zachodu. Taka jest prawda, choć niewygodna jak nierozbite buty z Chełmka. Płakać się chce i tyle, bo jenzyk zachwaścili i wioskie w całej Polsce na nasz rachunek zaczeli robić. Na wywczasach  czasem wstyd było jak widziałeś Pan ferajne, co robiła festyn jak z remizy i kurtuly za grosz nie miała. Skąd Państwo są - człowiek grzecznie pytał, bo miał nadzieje, że te pajace ze swojemi szantrapami przybyli z miasta Łodzi albo Poznania – z Warszawy - słyszę. O żesz ty w te i nazad! Z której? Bo nie z tej mojej. Wiem, że to kij w mrowisko, ale jak już sie jest z dziada pradziada warsiawiakiem to charakternym być trzeba, nawet jak to boli.

* nastrugali ten napis akuratnie jak w tytule, bo tak starożytnie Greki i Rzymianie robili. Tam kamieniarka na niskiem poziomie stała, wiec musieli się jakoś ratować. V łatwiej im było wydziarać niż U. Nie mieli takiego asa kamieniarki jak Świętej Pamięci Janek Himilsbach, tylko jakiś nieduoczonych Mongołów, co ich w siatkie na wojnie złapali. A jak wiadomo, z niewolnika nie masz zawodnika i dlatego tandete szpetnom odstawiali. Nasi potrafili, ale chcieli stylowo i starożytnie, więc spapugowali i tyle.


CYKL „NOCNIK WARSIAWIAKA“

   Tytuł któren figureje u sianownych Państwa na ekranach zdaje się mówić, żie klijent co to pisze jest tak stary, że ma zasadnicze problemy z pęcherzem, prostatą i cała resztą hydrauliki,  i że pod jego wyrkiem stale nocnk rezyduje. Albo zdaje się, że gość na bakier z kwaterunkiem stoi. Jusz uspokajam sianownych czytelników. Hydraulika u mnie fest śmiga, a i mój kwadrat jest z wygodami. Nie mieszkam w pekinie co ma kibel na podwórku i tylko kran z zimną wodą nad zlewem, więc nocnika pod wyrkiem nie trzymam.  Detalycznie rozchodzi się o to, że ja piszę prawie codziennie. Tak jak słynne pisarze, artyści i insze ważne ludzie robili. To się nazywa dziennik, bo  oni w dzień pisali. Nocą musieli cięszko na bankietach, rałtach i premierach pracować. W noc tyrali, a w dzień spali. Ja w dzień nie pisze, bo na to czasu szkoda, tylko w nocy, więc konkretnie to nie dziennik tylko nocnik jest i sprawa jasna.
Szaconeczek.

SŁOWNIK
Wyrażenia tu zaistniałe starem warsiawiakom powinni być znane, ale… czas robi swoje, zegara nazad nie obrócisz. Skleroza w organiźmie się panoszy i czasem to i owo trzeba przypomnieć. Poza tem bez obrazy, ale większość warsiawiaków to raczej z dala od Miasta Stołecznego pochodzi, ale ja nie dziele ludzi podług metryki tylko serca. Bez Pana Lucka Brychczego, Kazia Deyny, Czesia Niemena, Janka Himilsbacha czy Zygmunta Staszczyka Stolyca wiele by straciła, a przecież każden z nich poza Stołecznem Miastem się urodził. Jak to się mówi każden jeden żołnierz w tornistrze buławę marsiałkoską nosi. Drzwi do warsiaskości i miejsce w stołecznej legendzie, tudzież alegancki pochówek w Alei Zasłużonych dla wszystkich dostępne. Wystarczy tylko solidnie i z talentem zaiwaniać. I Stolyce całem sercem kochać .
               Czółko! 




flota - pieniądze
pekin – stara, zaniedbana i przeludniona kamienica, delikatnie mówiąc mało prestiżowe miejsce
buty z Chełmka – w PRL-u był mały wybór obuwia. Chełmek był jedną z nielicznych marek. Kupowało się to co było
ferajna – towarzystwo, grupa
kurtula – kultura. Warsiawiacy często litery mieszają.
szantrapa (siantrapa) – niemiła kobieta z pretensjami
szaconeczek, szaconek – szacunek, czyli pozdrowienie. Górale wciąż mówią szczęść Boże, Warsiawiacy szaconeczek
akuratnie – dokładnie, właściwie
figuruje – znajduje się
detalycznie – szczegółowo   
zaiwaniać - zasuwać