No takiej przerwy to jeszcze nie było. Postronnym obserwatorom
może się wydać, że to na znak żałoby bo Legia przykre mecze
z Podbeskidziem, Lazio i Lechią zaliczyła. Może w tym coś jest, ale
obiektywnie rzecz biorąc to rozchodzi się o szpitalny pobyt Pana Kierownika.
Jak się okazało nic groźnego, po prostu dłuższy pobyt na stacji diagnostycznej.
-
O
tak, tak niemalże wyglądałem – Kiero wskazał na furgon co był u niego na
podnośniku – wszędzie mnie zajrzeli i pod komputer podłączali jak auto na
przeglądzie po stu tysiącach. Wymęczyli mnie i postraszyli.
-
Postraszyli?
– Zdziwiłem się, bo Pan Kierownik do cykorów nie należy
-
Ano
postraszyli i apetyt odebrali i żonie naskarżyli, że za bardzo się objadam i że
tronkowy jestem
-
No
nie da się ukryć – zauważył Felek
-
No
nie wnerwiaj mnie Pan, bo denerwować też się nie powinienem. Ten lekarz co mnie
badał to grubszy ode mnie i przyuważyłem go jak szlugi jarał. Z drugim
gadałem to okazało się, że goudy konsumuje więcej ode mnie.
-
Może
lepiej zakąsza – wtrącił się Czarniecki
-
Albo
pije inny gatunek – dodał Pan Kartofel
-
Pitolenie
na drążku – obruszył się Kierus – nos jak gaśnica więc chodził na wszystkie
płyny z wyjątkiem chłodniczych
-
A
czemu Pan odwiedzin nie chciałeś? – Zapytałem
-
Bo
nie klawo się czułem w piżamie, bez szlugów. Poza tym wozili mnie z piętra
na piętro, z badanie na badanie więc trafić mnie w pokoju to jak szóstkę w
totka
-
A
towarzystwo klawe?
-
Może
być, ale wariaci. Jeden skubaniec to sobie biuro otworzył. Prawie zdychał, a na
laptoku zaiwaniał aż się kurzyło, a przez komórkę tyle gadał, że mu fale na
pewno już pół mózgu wyżarły. Drugi typ dziwak, wąsaty jak Franciszek Józef,
ale cieć z przedwojennego obrazka. Skaut pieprzony, harcerz za dychę,
weteran szpitalny przytargał sprzętów jakby tu zimowy obóz zakładał. Miał
wszystko, nawet apteczkę, bo żarł własne leki. Lekarze swoje, a on swoje
i jeszcze nas częstował. Zorganizowany jak skaut, ale brakowało mu jednej
rzeczy. Grzałki! Okazało się, że nie do końca, bo on niby poszedł do kiosku, a
tak na prawdę skoczył do domu po wór z drugim rzutem bambetli. Wśród nich
i grzałka była. Cyrkowcy i Cyganie mniej w swoich wozach wożą niż on do szpitala
przytargał.
-
No
ale przeżyłeś Pan, do domu wróciłeś i na tę okoliczność nawet Legia zaczęła
wygrywać! – Podsumowałem szpitalny pobyt Pana Kierownika
-
Ma
się rozumieć! – Wesoło powiedział Kierus – Teraz to aż się chce wziąć gazetę do ręki!
- Mnie to się najbardziej
podoba to co Ekspresiak pisze powiedział Felek
spoczywa. Kulisy mają koło niego
kwaterę, a niedaleko sobie spoczywają Kurier Polski, Perspektywy i Panorama.
Trybuna Ludu za płotem pochowana i tylko jej nieślubne dziecko, Trybuna lampkę
zapala. – przeciągnął się w fotelu Pan Kierownik – Oprócz tego jest jeszcze
parę tytułów na reanimacji, w tem większość bez specjalnych szans. Na
przeszczepy albo cuda czekają; Życie Warszawy i Przekrój.
- Jeszcze ze dwóch nieboszczyków dołożę – wtrącił się
Czarniecki - Życie z kropką i Sztandar Młodych, o i w gratisie jeszcze jednego, Razem co u niego na końcu śmieszne rzeczy byli i musowo zdjęcie gołej babki. A co do Ekspresiaka to się zgadzam. Expresiak zdechł a tera mamy Superaka i jego kuzyniaka z Niemiec co się Fakt nazywa.
- Może i racja, ale o meczu
z Cracovią fachowo jak nieboszczyk Exspress Wieczorny napisali.
Posłuchajcie moi mili tego: „Ostatni raz Cracovii udało się wygrać na stadionie
Legii w 1951 roku, gdy z taśm FSO zjechał pierwszy samochód Warszawa, w centrum
stolicy odsłonięto pomnik Feliksa Dzierżyńskiego, a Władysław Gomułka został
aresztowany za odchylenie prawicowonacjonalistyczne.“ – Odczytał Felek
z miną jakby był uczniem co na szkolnej akademii recytuje – Dla mnie
bomba, boki zrywać, normalnie jakbym nieboszczyka Ekspresiaka czytał!
I tak na okoliczność powrotu Pana
Kierownika oraz łomotu jaki Legia sprawiła Cracovii mogliśmy nawiedzić cmentarz
prasy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz