czwartek, 28 listopada 2013

EUROPEJSKA WTOPA I BRUDNA SIEROTA PO STALINIE


   I co po takim meczu powiedzieć? Trzeba żyć dalej i liczyć na to, że w Ekstraklapie wszystko wróci do normy. Oczywiście zanim tak się stanie trzeba będzie nie tylko przetrawić to wszystko we własnym sosie ale i wysłuchać rad „życzliwych“.



Gdyby to był mecz o złote kalesony to Kiero zniknąłby z kramiku i oddałby się poszukiwaniu części i jeździe po urzędach, a tak tkwił za biureczkiem czekając na klientów i funfli.

-       Dzień dobry!

-       Dobry? Jak dobry to zaraz przestanie. Właśnie fura Kartofla zjeżdża z kanału, zara przyjdzie ją odebrać – Zauważył kwaśno Pan Kierownik

-       Dzień dobry Panom!!! – Od drzwi rozległ się chór, bo dziwnym trafem przeszczep z Poznania pojawił się razem z kibicem Polonii Czarnieckim

-       Przecież wiecie że nie dobry – Odwarknął siedzący w kącie Felek

-       A to czemu? – Zapytał z  chytrym uśmieszkiem  Czarniecki

- 
      A nie wiesz Pan... – Szukałem jakiegoś tematu zastępczego – Bo, bo, bo wiesz Pan doskonale 20 baniek nam brakuje

-       Na co? – Zaciekawił się Pan Kartofel

-       Jak to na co?! – Poderwał się Czarniecki – Na reanimację nieboszczki Legii?

-       Jak Legia jest nieboszczka, to Polonia kto?  Księżniczka Śnieżka w negatywie co przez parę lat w mogile niższej ligi spoczywać będzie? – Odparł atak Pan Kierownik – A Pan, Panie Kartofel trzymaj kłapaczkę zamkniętą na kłódkie, bo waszego Lecha dziady ze stron rodzinnych Mickiewicza przewentylowały w te i wewte. I nie nabieraj Pan powietrza w płucotchawki bo je z jękiem wypuścisz.

-       Bo co?

-       Jaj-co  sza-now-ny Pa-nie – Spokojnie  ale głośno zasylabizował Kierus – Bo jak Pan wyjmiesz z rękawa argument, że to była wpadka to ja Panu tę blotkę asiorem zmiotę!

-       Asiorem?

-       Dla mnie co najwyżej dwójka żołędna, ale dla was as czewro, bo winny wszystko biorący to my jesteśmy – Wyprężył się Kierus – Was w Pucharze Polski Miedź Legnica zamiotła i wracaliście do Poznania jak Niemcy z pod Stalingradu. Może i mieliście wpadkę w Wilnie, ale w Legnicy to już była leguralna kicha i siedź Pan cicho! – Po tym wystąpieniu zapadła cisza, no bo jak się śmiać z kogoś kto jest aktualnym mistrzem, liderem ligi i jedynym co jeszcze się plącze po Europie. Dokuczanie z poziomu -4 oraz po pożegnaniu Europy przez Litwinów i eksmisji z Pucharu Polski przez ekipę z Legnicy to słaby pomysł.

-       No to na co te dwajścia baniek brakuje Panie Antku? –  Zaświergotał w chwili ciszy Felek

-       Na Pałac Kultury, bo brudny i jak fleja się prezentuje.  

-       No brakuje, ale jedno jest pewne ani ja w warsztacie, ani tym bardziej Legia w Lidze Europy na kąpiel sieroty po Stalinie nie zarobi – Kwaśno zauważył Pan Kierownik.

       Taka to była gadka nieodświętna między mniejszymi i większymi bidakami europejskiej piłki. W rankingu FIFA nawet dzikie z Haiti nas wyprzedzili. Trzeba stanąć przed lustrem i powiedzieć sobie prawdę, nasz futbol jest jak niedokarmiony bękart po rozparcelowanym hrabi.   

czwartek, 21 listopada 2013

BRACIA ŚLEDZIE

Skończyło sie, futbol wraca do korzeni. Koniec reprezentacyjnych gierek, wraca liga. To znaczy wraca dla tych którzy grają konkretnie, bo na przykład taki Władek Czarniecki cały czas ma lige, bo jego Polonia na podziemnym froncie, na poziomie -4 od Ekstraklapy gra bez przerwy.

- Dzień dobry Panowie, znowu liga, znowu emocje bez konsekwencji międzynarodowego wstydu! - Rzuciłem wchodząc do kanciapy Kiera
- Dzieńdoberek! My tam cały czas gramy. - Odpalił Czarniecki
- No nie chcę się wcinać w te wasze warszawskie sprawy, ale co to za gra... No, łe to przecież tylko czwarta, w sensie piąta liga. - Ech czasami lubię tego Pyrusa pomyślałem. Przemo Jerzycki, przeflancowany do stolycy obywatel Pyrlandzki wsadził kija w mrowisko
- Tramwaju sie Pan czep, a nie Polonii - warknął Czarniecki - jak myśmy z waszą Wartą o mistrza grali, to ten wasz twór w gumie z oknem dojrzewał!
- Co Pan opowiadasz! Leszek nasz ma ponad 90 lat!
- Liczysz Pan od tego momentu jak się w kolejarskiej wiosce Dębiec narodził? Może policz Pan od chwili gdy nazwa Lech zaczęła na szyldzie figurować! - W tem momencie z barw Polonii to na facjacieWładka Czarnieckiego już tylko kolor czerwony można było zobaczyć - w 1947 jako Klub Kolejarski przy zielonem stoliki awans uskuteczniliście, a w 10 lat później po raz pierwszy Lechem sie nazwaliście. 25 lat szukania nazwy, rekord jak pragne Boga!
- Rekord to Pan zaliczysz na Ekstraklasę czekając. - Pan Kartofel alias Przemo Jerzycki jechał grubo
- Panowie pozwolą, kawka, Przeglądzik, ciasteczka od żony... - Uspokajał Pan Kiero, bo granda była już w blokach startowych - O czym tu gadać, skoro jutro Legia gra z Pogonią...
- He, he, z kim? Z Braćmi czy ze Śledziami. - Pan Kartofel miał dziś niewyparzoną gębe - pokłóciliście się chyba...
- Gówniarzerka i cwaniaczki co  interesy na stadionie robią się pokłócili. Już ponad ćwierć wieku temu tak było, ale wróciło wszystko do normy. Braci sie nie traci, a ja przez politykie Paprykarza Szczecińskiego z lodówki nie wyrzuce. - Zdenerwował się Felek Majer
- Ale prawda jest taka, nikt was nie lubi. - Rzucił Czarniecki
- Święta prawda! - Dołączył do Czarnieckiego Pan Kartofel i oto wspólna niechęć do Legii zakończyła konflikt Polonisty z Lechitą
- Są rzeczy ważne i najważniejsze. - Wtrącił sie Januszek, mistrz pointy i ciętej riposty - Dla was najważniejsze jest kogo nie lubicie, a dla nas własny klub! Co do Pogoni... Troszkę dziwne jest jak dorosłe chłopy cieszą się, że straciły bramkę tylko dlatego, że ją strzelili kumple. To trochę chore Panowie. Każdy powinien kibicować swoim, martwić się golami straconymi i cieszyć zdobytymi. A co do Pogoni... no cóż mogą być Bracia Śledzie! 

PS. O wyczynach kadry ferajna rozmawiała w odcinkach
http://warsiaski.blogspot.com/2013/11/nawaka-rozwaka.html
oraz 
http://warsiaski.blogspot.com/2013/11/nogi-pani-justyny.html
Czółko!

środa, 20 listopada 2013

NOGI PANNY JUSTYNY

Po debiucie Pana Adasia Nawałki powietrze zeszło z ferajny i w loży szyderców u Pana Kierownika kompletu nie było. Zabrakło Władka Żelaźniaka, który leczy się cieleśnie i duchowo po tym jak jego Polonia poległa na swoim podziemnym froncie z rezerwami pompiarzy z Płocka. 

Gdy weszłem to zobaczyłem, że towarzystwo obcina jakąś fotkę w internecie. Komentarze wskazywały na to, że musowo figurowała tam facetka i to taka bardziej goła.
- Patrz Pan, cała goła. - Głosił z przejęciem Felek Majer - Ale nie wiem czy te nogi ma klawe. Mało widać, napisze list z lekramacją!
- Klawe, klawe - Mówił ze znawstwem Kiero - Takie nogi to majątek. To skarb narodowy!  
- Stare dziady, a pornosy oglądają, albo fotki Dżoany Krupnik na jachcie znajomego wynajętego do wakacyjnej sesji cudzych ciuchów! - Zagrzmiałem od wejścia. - Sianowanie Panom
- Masz Pan wejście jak żul na salon - Z niesmakiem odparował Felek - My tu nasze szanse na sukces olimpijski badamy, a Pan nasz o oglądanie kina przyrodniczego posądzasz
Zajrzałem i... zbaraniałem. Na fotce, której na pewno nie robił żaden z tych słynnych modowych nygusów figurowali dwie chyba damskie nogi we wannie z mentną wodą. Pod fotką podpis "Solanka dla zdrowia. I dobranoc."
- Co jest jak pragne zdrowia! Jakiś podglądacz z Ciechocinka wam pamiątkie z sanatorium wysłał?  
- Łe no, czytaj Pan całość, a dopiero potem głosuj - Zaapelował Pan Kartofel - To fotka Panny Justyny Kowalczyk po ciężkim treningu. Sama ją zrobiła i wstawiła na fejsa.
- Troszkie do przodu ta nasza Złota Panna. - Zauważyłem nieśmiało
- Do przodu to są piłkarze, - Zasapał Kierus - W jedenastu gołą d... narodowi pokazują. Wstydu nie mają nygusy, leszcze i patałachy! Do tego wybrał ich ten mylycjant z Krakowa!
- Że wstyd i wioskie robią to się zgadzam - odpowiedziałem - ale z tą reprezentacją i trenerem to jest jak z tym cierpem coś go Pan z warśtatu pogonił. Chciał żebyś mu Pan za złoty pięćdziesiąt wydech zrobił, i przyczłapał się z jakąś częścią ze szwabskiego szrotu. Teraz Pan masz sytuacje identiko. Stoi Nawałka na wysypisku i grzebie, żeby coś zdatnego wynaleźć. Cierpowi owszem szkoda było kaski i dlatego kiche głąb odwalał, ale temu Lajkonikowi co kadre prowadzi już tylko szrot pozostaje, albo przedszkole, bo dobrych, dorosłych grajków u nas nie ma.
- W sumie masz Pan racje Panie Grochowiak, więc napijmy sie! - Wyciągnął z pod pazuchy flakona Felek Majer - Co Pan tak gały wytrzeszczasz, wiem że nie ma jeszcze trzynastej, ale dziś mam pięćdziesiąte urodziny!
- No to zdrowie! - Ryknął Pan Kierownik - Za zdrowie jubilata, Panny Justysi i tech piłkarzy co sie jeszcze nie urodzili, bo dopiero oni coś dla Polski wygrają! 
  
relacja z meczu ze Słowacją - http://warsiaski.blogspot.com/2013/11/nawaka-rozwaka.html
 

niedziela, 17 listopada 2013

NAWAŁKA - ROZWAŁKA


  Nasza ferajna jest zgodna. Nawet z Panem Kartoflem, czyli Przemkiem Jeżyckim z Poznania daje się żyć, oczywiście aż do czasu gdy  zaczynamy rozmawiać o piłce kopanej. Rejwach robi sie wtedy taki jakby sie Starozakonny z Ormiaszką targowali. Nawet wtedy gdy powinny być wyjątki. Smutne wyjątki, bo po tych meczach wszystkie smutne jesteśmy. Jak Sianowne Państwo sie domyślają o reprezentacje sie rozchodzi.

  Jak zwykle w sytuacjach historycznych spotykamy sie na gadkie u Pana Kierownika. Po pierwszym meczu trenera Nawałki był oczywiście komplet. Był Felek Majer, chrzesny jego szczeniaka Januszek, Wiesek Żelaźniak, Władek Czarniecki i oczywiście gospodarz spotkania Pan Kierownik. No i ja, czyli Antek Grochowiak też tam rzecz jasna byłem.
- Mogła być krewa, ale nie przypuszczałem że aż taka. Ten Nawałka, to powinien nazwisko zmienić na Rozwałka. - Kręcił głową Pan Kierownik
- Ja też myślałem, że będzie choć kapkie lepiej. – Pokręciłem głową w rytm kręcenia Pana Kierownika
- Kapkie to w Wiśle mają. – Zarechotał Żelaźniak – A zresztą Nawałka też jest z milycyjnego chowu z pod Wawelu. Podobnież zresztą jak podwawelska i krakoska podsuszana. One też z Krakowa pochodzą...
- Ale z innej masarni, na pewno nie z tej z Reymonta. – Skrzywił się Władek Czarniecki, bo jemu jako Poloniście Kraków przynajmniej w połowie dobrze sie kojarzy. – Bo mnie krakoska  smakuje i podwawelska też, no ma sie rozumieć podobnie jak Cracovia.
- Oj Panowie, Panowie. – Zaśmiał się Januszek – Nie zwalajcie tej katastrofy na Wisełkę.
- Ale jest z Nawałki Wiślak? Tak czy nie? - Zapytał stanowczym tonem Żelaźniak. Syn Gieteesu i tyle. Fakt stwierdzam.
- Tak. Fakty nie kłamią. – Powiedział z miną rabina, biskupa albo samego Tomasza Lisa Pan Kierownik – Każdy kto osiągnął coś z reprezentacją związany był z Legią!
- No, łe, no co Pan. – Zachnął się pyrlandzki obywatel Przemysław Jeżycki. – Takie bajery to na Grójec!
-  Pięknie, pięknie Panie Kartofelku kochany! – Zakrzyknął  Kierus – „Takie bajery to na Grójec“. Po warsiasku nauczyłeś się Pan mówić, ale myśleć Pan jeszcze nie umiesz! Do gadania dryg Pan masz, ale wiedza szwankuje!
- Jaka wiedza? Pan mi ciemnotę wciskasz i jam w to wierzyć?
- Zasadniczo nie musisz Pan, i nie uwierzysz, bo masz Pan dziury w edukacji! – Zakrzyknął Kierownik.
- Naciągasz Pan fakty! – Złączył swe siły z Pyrusem Czarniecki.
- Naciągam to spodnie, a fakty są takie; Górski grał w Legii i ją trzy razy trenował, Piechniczek grał, a Wójcik był trenerem! – Wyrzucił z siebie triumfalnie Kierownik.
- Z tym Piechnikiem toś Pan przesadził. – Wydusił z siebie oskarżycielskim tonem Czarniecki
- Cztery sezony to mało! Puchar Polski zdobył z Legią! Jakby Piechnik kopał w Polonii to by miał  udział w połowie zdobytych pucharów. Śmiech na sali. – Odciął się Kiero 
- To wszystko dlatego, żeście go do wojska porwali. A jak już skończył to nawiał do Chorzowa. – Ożywił się Pan Kartofel
- Trzymajcie mnie bo wyjde z nerw!!! – Z pianą na ustach krzyknął Kierownik – Takich jak on to były dziesiątki, a marzyły o tym tysiące! Piechniczek podobnie jak Pohl i Brychczy grał w małym klubie i Legia dała mu szanse. Myślisz Pan, że jak jako grajek Naprzodu Lipiny dostał powołanie to nagle pacyfistą chciał sie zostać? Guzik z pętelką! I co? Ot tak sobie był w wojsku cztery lata. Cztery lata! Legia to nie marynarka wojenna. Z musu był, czy dlatego, że mu się spodobało? Do dziś by w Warszawie siedział tylko go baba na Śląsk pociągnęła.

  Zrobiło się gorąco, a później cicho. Tak jakby granat pierdyknął, albo przynajmniej petarda na rezurekcji pod kościołem na Wolskiej. Nikt nie chciał się odezwać. Jedni bo argumentów zabrakło, inni po to żeby nie judzić. Januszek jak to on sprytnie i fachowo zakończył dyskusję:
- Panowie, żona wyjechał w ciepłe kraje, więc zapraszam do siebie na meczyk z Irlandią. Zamiast fajki pokoju coś łykniemy i pokibicujemy naszym. Pies to ganiał skąd jest Pan Adaś Nawałka. Z prezydentem i selekcjonerem jest tak, że powinniśmy ich wspierać ile się da. Chyba że się sam kołami do góry wyłoży i uważa, że dalej jedzie w dobrym kierunku. Nawałka się wyłożył, ale nie wciska kitu że jest morowo. Dajmy mu szansę, do zobaczenia we wtorek.
    Do zobaczenia, ale coś mnie sie wydaje, że sie na smutno zrobimy oglądając mecz reprezentacji i łykając eleganckie kropelki Januszka.

wtorek, 12 listopada 2013

TĘCZA, BIAŁA CHUSTECZKA i POLONIA


Widzew wyklepany, Messi w gipsie, a Tęcza spalona. Weekend był na bogato. Po takim zamieszaniu jasne było, że u Pana Kierownika będzie ciekawie.



Dyskusja o marszach przypominała leguralną sejmową zawieruchę, a za marszałka robił Pan Kierownik. Mimo, że ma lepszy młotek do walenia i biurko u niego we warsztacie podbite blachą to miał ciężko jakby chciał uspokoić sejm w czasach Samoobrony. Z pomocą przyszedł Pan Kartofel.

-       Dzień dobry Panom – zaczął przymilnie Przemo Jeżycki vel Kartofel – oj nie popisała się Warszawa. U nas w Poznaniu pięknie świętowano, rogale marcińskie były i spokój...

-       Bo o prowincji drogi Kartoflu nawijasz – odciął się Żelaźniak – bo wszystkie łachudry z Poznania i innych wiosek i mieścin zjechały się do nas!

-       No co Pan powie – judził Kartofel – a Tęczę to chyba nie pierwszy raz puszczono z dymem?

-       Bo widocznie jesteśmy mało tolerancyjni Panie Słowik – warknął Żelaźniak

Byłoby mordobicie jak nic gdyby nie Januszek. On nie tylko jest bogaty, oczytany i światowy. Ma też charaterek i odwagę. Wkroczył między Kartofla i Żelaźniaka jak sędzia między Tysona i Holyfielda.

-       Panowie nie róbcie jak to mówią u Pana Przemka w domu ropy. Spokój. Po kolei, czyli tym razem od końca. Tęcza nie ma nic wspólnego z tym co Pan myśli Panie Żelaźniak. Myśli Pan jak mały Jasio o białej chusteczce...

-       Jaki Jasio? – Zatrzepotał powiekami Żelaźniak

-       No Panie kolego! – Uśmiechnął się Januszek szeroko tak jak to tylko on i ci z Hollywood potrafią – przypomnę Panu, to taki kawał z brodą!

Pani pyta na lekcji z czym się wam kojarzy biała chusteczka?

-  
     Zosia mówi: z wakacjami bo gdy wsiadam do pociągu, mama stoi na peronie i macha mi białą chusteczką.
- Kasia na to: mi też z wakacjami bo gdy stoję na brzegu jeziora po którym jachtem pływa tata, to z dala żagiel wygląda jak biała chusteczka.
Na to odzywa się Jasiu: mi biała chusteczka kojarzy się z dupą !
- Jasiu, jak to ... ?
- Bo mi się wszystko z dupą kojarzy !   

-       Serio? – Żelaźniak sprawiał wrażenie rozczarowanego

-       Tak! – A jak Pan dzieciakowi kredki z tęczą kupuje, to co Pan widzisz?

-       No, zasadniczo to wolę takie bez tęczy.... – Szczerze wyznał Żelaźniak – Bo ja kupuję te z malowankami od Disneya. Widzisz Pan, jak byłem dzieciakiem to takich nie było i tera mi się wydaje, że zaległości nadrabiam.

-       Tylko nie poczęstuj Pan wnuczka szlugiem! Tego też Panu wtedy brakowało! – Zarżał Czarniecki

-       No to w takim razie Panie Żelaźniak, co Pan robisz jak widzisz Pan tęczę na niebie? – Januszek przybrał ton mocny i oskarżycielski – Dupościsku Pan ze strachu dostajesz? – Oooo, rozbujał się Januszek

-       No nie. – Cicho odrzekł Żelaźniak

-       A widzisz Pan!!!

-       To ta tęcza, tam na Placu Zbawiciela to tak bez tej męsko-męskiej okazji?

-       Tak wyobraź Pan sobie, że tak! – Wykrzyknął Januszek – I szlag mnie z tego powodu trafia. Tęcza była bezpartyjna i wspólna, tak jak ta co się po deszczu rozpina się na niebie, ale zawłaszczono ją i z prawa i z lewa. Zupełnie jak nasze Święto Narodowe i parę innych rzeczy z Powstaniem Warszawskim i Legią na czele.

-       A Polonia? – zapytał Czarniecki

-       Polonii Panu nikt nie ukradnie, za mało chętnych! – Wbiłem gwoździa Czarnieckiemu. A co tam, za spokojnie siedziałem, więc i mnie się coś od życia należy.   

środa, 6 listopada 2013

BAGIETKA PANA KERRY I BANKRUT RÓŻYK


   Zaszłem do Pana Kierownika Kochanego a tam ferajna jak zwykle. Ferajna warsiaska bez tych z odzysku. Pan Kartofel mores czuje, bo jego Leszek dziś na bój śmiertelny idzie w Pucharze Polski. Wie, że polewka byłaby centralnie na jego klub z miasta koziołków skierowana, więc bidak życie towarzyskie ograniczył.

-       Sianowanie rodakom! – zawołałem w ten sposób, bo wiem żu tu mnie zrozumieją, gdzie indziej to by gały wybałuszyli. Raz że naród grzeczności zapomniał, a dwa jak już zna, to języka warsiaskiego nie rozumie.
-       Szaconeczek! – Rzucił Pan Kierownik znad biurka – Bagietki sianowny Pan sobie życzy?
-       Że jak? – Tego w programie jeszcze nie było – Repertuar Pan powiększasz. Była kawka, potem na okolyczność meczu z Pyrami frytki zacząłeś Pan serwować, a teraz...
-       A teraz Ameryka! – Zabełkotał z ustami wypchanymi bułką Żelaźniak
-       Aaaaaa! To Panowie w tego Johna Kerrey’ego się zabawiają – odgadłem – Ta bagietka  też z Krakoskiego Przedmieścia?
-       Musowo, ale nie od dziś tam kupuję. – Rzucił skryty w końcie Czarniecki – Ja tam stały klient jestem i Panią Anię Kmiołek znam nie od dziś. Kupowałem u niej zanim za przyczyną tego Amerykańca sławna sie stała.
-       Panie Czarniecki. – To przyszło mi do głowy bo ostatnio dużo szpiegoskich książek czytam – To znaczy że Pana podsłuchiwali! Wiesz Pan, że taki amerykański spontan to szykują pół roku do przodu. W załodze piekarni na pewno jest jeden agent, a stali klyjenci na podsłuchu. Pan taki coś lekko beżowy, a nos i uszy za małe na starozakonnego to mogli Pana wziąć za terroryste...
-       Daj Pan spokój. – Zaczerwienił sie Czarniecki
-       Ho, ho! Skok w bok Pan wykonywałeś, a koleżki Snowdena wszystko zapisali – CIA szantażyk założy i zwerbują Pana! – Śmiał sie do rozpuku Kierownik
-       Gorzej! – Zaryczałem – Zarejestrowali rozmowę jak Pan kupon ze szwagrem obstawiałeś na Legie i zakaz wjazdu na Kamienną Panu założą!

Śmiechu było co nie miara, ale szybko nam przeszło, bo od paru dni piszą, że Różyk zbankrutował. Kercelaka Hitler ze Stalinem wykończyli, a Różyk któremu nawet władza  ludowa nie dała rady dogorywa w wolnej Polsce....  Na to wpasował sie do kańciapy dawno nie oglądany as biznesu, Januszek.

-  Witam Panów. Jest na to rada. Właśnie z krótkiego wypadziku do Hiszpanii wracami widziałem tam dobre wzory. Są piękne targowiska w Barcelonie i Madrycie. Stołeczny San Miguel to jeden wielki bar i sklep zarazem. Przy ladzie można nie tylko zakupy zrobić, ale i zjeść i to wszystko pod eleganckim dachem. Prima sort, jak mówią starzy Warszawiacy łamane przez elgancja Francja.
    W Barcelonie na La Boquerii z kolei bardziej rustykalnie, ale z klimatem niewyobrażalnym. Knajpki po bokach pod arkadami a w środku handel pod wiatą. To jest przyszłość Różyka! – Zakrzyknął triumfalnie Januszek. Obroni się jak Polna!

Od tego opisu to się głodne zrobiliśmy, ale jak jest Januszek to nie ma bidy. Zadzwonił po katering i był jak to Januszek mówi „lunch na sto dwa“!
-  Może za dwa lata tak będziemy obcyngalać obiadki na nowym Różyku. Musowo pyzy, bo to klasyk tamtego miejsca Panowie. – Zakrzyknął Januszek. Musiał być w wyjątkowo dobrym humorku, bo jak tak po warsiasku zaciąga to znaczy, że musi być klawo. Albo jakiś interes w deche przybił, albo w tej Hiszpanii fest wypoczął. A możliwe że jedno i drugie, bo on jak nikt inny przyjemne z pożytecznym potrafi. 

 

Dziś zamiast słowniczka (bo czytacie więc się uczycie) klawa lektura. Niebieski Syfon - z dziejów Bazaru Różyckiego autorstwa Piotra Kuleszy. Jakaś ferajna szykuje sie do nakręcenia filmu podług tej książki, ale zanim to zrobią przeczytajcie!

niedziela, 3 listopada 2013

FESTYNIARZE I KICIARZE CZYLI WARSIASKA PUBLIKA

  Wszystkich Zmarłych za nami, śmierć Legii też. Chłopaki sie z martwych wstali i trafili 2 do 0 Zagłębie z Lubina. Ja jednak czuje niedosyt, a jeszcze większy Wiesio Żelaźniak. Wszystko przez słoje, Warsiawiaków z odzysku oraz festytniarzy i kiciarzy.

  Najpierw była minuta ciszy na pamiątkie premiera Mazowieckiego, a później przemowa Wieśka

Żelaźniaka.  Pojechał jak ksiądz z ambony, prawie pół meczu gadał, ja troszkie to kazanie skróciłem dla waszej wygody i co mniej klawe słowa powycinałem. 

  - Ludzie w tem mieście jakiś feler mają. - Zaczął Żelaźniak - Jedne są słojami i Legia ich nie interesuje, no czasem Polonia bo ze swojej prowincji niechęć do klubu z Łazienkoskiej czują, inne są Warsiawiaki z odzysku i na groby oraz po metrykie muszą pół dnia dymać. Ale najgorsze są festyniarze i kiciarze. Te ostatnie oraz kibice sukcesu. One kupują szaliki, bluzki, koszulki, duperele i wszystko co związane z klubem, ale nie bilety na mecz! Patrzcie kochani, mniej niż pół stadionu zajęte a doping chłopakom by sie przydał, bo ostatnio nie wąski łomot w Bydgoszczy zebrali. I co? Słoje upychają weki, Warsiawiaki z odzysku u teściów i szwagrostwa na prowincji a kiciarze, festyniarze oraz kibice sukcesu przed telewizorami. Dla nich ważne są tylko co nie niektóre mecze, takie o których sie pisze i mówi. Lubią też pójść na koniec sezonu i zobaczyć jak ferajna wazon za mistrza odbiera. Tfu! Nie lubie ich, choć to także nasi kibice, ale felerni i wredni. I głupi, bo kupują każdy kit który im sie wciśnie i polecą wszędzie tam gdzie gazeta z telewizorem zagonią. Byle głośno i tłumnie.
   Festyniarze to  i na Michaela Jacksona i na Ojca Świętego i na Legie pójdą, chociaż płyt nie mają, paciorka zapomnieli i nie wiedzą, że to Jan, a nie Jerzy Urban jest trenerem, a Pinda Helena gra na mózgu.  No, na Jaksona nie pójdą, bo ten chwylowo nieczynny, ale jakby im gazeta kit wcisnęła, że się reaktywował i z jednem koncertem to też by bilety kupili.
Jak przyjechała ta Maradonna czy jak jej tam, no ta rycząca pięćdziesiątka, co mimo wieku babcinego z piórami w tyłku po scenie paraduje, to mało stadionu X-lecia nie rozerwali. A potem w telewizorze mówili że sie rozczarowali. No trudno inaczej, poszli na spęd jak barany. Jak były kompleciki na meczach z Leszkiem i Śląskiem to wypytałem paru takich frajerów co to śmiałym krokiem na stadion się wpasowali i co? No mało mnie szlag nie trafił.
 
Oni oczywiście mówią, że to z miłości do Legii na te tłuste mecze przychodzą, ale ja nie jestem frajer pompka i w takie bajery na Grójec nie wierze, więc się z miejsca kurtularnie pytam - Gdzieś ty był baranie jak Legia z leszczami mniej ważnymi w lidze sie menczyła? Jeden taki konus powiedział mnie, że pieniążków mu brakowało. Frajerzyna z Wilanowa kit mnie wcisnął, że mało z nerw nie wyszłem. Na meczu z szantrapom się pojawił, co biżuteriom i łachami była obwieszona jakby on był szopenfieldziarzem, który tylko luksusowe sklepy robi. On też nie powiem parę tysiączków kosztował. Skoki, gacie i okuraly to miał od tych dwóch co to byli razem a się rozstali. Mnie to nie intersuje z kiem dwa dorosłe Makarony majom okolyczność, byle mnie tym co robią głowy nie zawracali i na klatkoskiej rabanu nie robili. Nasz milioner, Januszek podpowiedział mnie, że one, te  Makarony, to sie nazywają Dolce i Gabana. Mogą się nazywać Jacek i Placek, albo Reksio i Szarik, albo nawet Kmicic i Wołodjowski. Jankiem z Czereśniakiem mogą być, ale mnie ich ciuchy się nie podobają. Jeszcze mniej ceny. Pieniążków mnie nie brakuje, ale wolałbym na pare dni w ciepłe kraje pojechać niż wpakować wszystko we włoskie szmaty. No więc ten bidak, co na każdy mecz nie może chodzić bo mu floty brakuje tak akuratnie był ubrany. Za ciuchy jego  i jego facetki, tej szantrapy w złocie, to niejedna rodzina wielodzietna kwartał by przeżyła i to w mieście stołecznem, a nie na prowyncji.
   Zeźliłem sie, bo rozumiecie kochani. Są rzeczy ważne i ważniejsze a mistrz dla Legii do tych najważniejszych należy. On mi wyjechał, że on też o MAJSTRZE dla Legii marzy. Chciałem mu przypalantować, ale tylko sie wydarłem -  Synuś co ty tam skrzeczysz? Majstra to mogą mieć szkopy, poznaniaki albo ślązaki! W Warsiawie mistrz, albo miszcz uwentualnie, a nie żaden MAJSTER!!! Kto tych młodych uczy mówić jak pragne zakwitnąńć!  Insza sprawa, że żeby wbić się z wiedzą w taką wyżelowaną bańkie, to fachowcem być trzeba! 
  W tem momencie prelekcja sie zakończyła bo Wiesio Żelaźniak zaczął sie drzeć - Pinda Helena! Ale gol! Ja w niego wierzyłem! - no faktycznie Portugalczyk bramkie zapiął fest, a i jego szwagier Junior też dobrze pogrywał. Bohaterem meczu był jednak Gruzin. Lado i asyste zaliczył i karnego strzelił i piłeczkie zablokował w stresowej sytuacji. 2 do 0 to klawy wynik, ale jak pomyśle o tej naszej publice to mnie smutno robi. Mają klub mistrzoski, najpiękniejszy w Polsce stadion, ferajne co ogrywa frajerów z prowyncji, piękne śpiewy... Komplet będzie 15 marca bo Wisełka przyjeżdża kiciarze z festyniarzami w kolejkie staną.    

O kibicach sukcesu, tych z polityki było już napisane o tu: 
http://warsiaski.blogspot.com/2013/10/leszek-miller-egon-olsen-gajowy-i-prezio.html

A tak na szybko szukajcie mnie na "fejsie" warsiaski, lewobrzeżni i praski".


Tłomaczenie dla przyjezdnych, niezwyczajnych i zapominalskich:
ferajna – grupa, społeczność, paczka
konus – niski człowiek 
frajer pompka – wyjątkowy gamoń
szantrapa – niemiła kobieta
szmaty, ciuchy - ubranie
szopenfieldziarz – złodziej „robiący“ sklepy
Makaroniarze/Makaron – Włosi, Włoch
flota – pieniądze
klatkoska - klatka schodowa
bańka – głowa
Helena Pinda - Helio Pinto