piątek, 11 października 2013

KAZIU, CZYLI IMIĘ DLA WARSIAWIAKA


      Poznaliście już kuzyniaka Kazika. Fajowe imie, ale musicie wiedzieć,  jego ojciec, Felek chciał mu dać na chrzcie Wojtek. Na szczęście na chrzesnego wybrał przytomnego gościa, czyli Januszka. Ten w try miga go przekabacił.

  Januszek podszedł do sprawy fachowo - ty go nie nazywaj Wojtek, bo ludzie pomyślą, żeś w ZOMO biegał za komuny. Wojciech z Jaruzelem jeszcze pińćdziesiąt lat będzie sie kojarzył. Bądź zgred morowy i daj imię takie, żeby szaconeczek budził. Niech będzie Kazik! Ten Felek to mało rozgarnięty był i zapytał – po Kaziku Staszewskim, czy po tem Atrakcyjnem?  - Trąbo jerychońska, Atrakcyjny w mieście Ojca Dyktatora zamieszkuje, a Staszewski to sam jest szczęśliwy, że ma tak na imię, bo to mu się z Deyną kojarzy. Kaziu Staszewski git chłopak, ale Deyna to legenda. To tak jakbyś imię dziecku po świętym dał głąbie.
    Święte imię, święta racja! Felkowi mowe odebrało, za to ja z głupia frant zapytałem – a jakbyś nazwał dziewczynkie? – wiadomo jak, Gadocha! 


   Żarti żartami, ale klawe imie to ważna rzecz i nie można nikogo zeszpecić jakąś Izaurą, czy Gracjanem. W Warsiawie jest dużo klawych imion do wyboru. Pierszorzędne rok temu było Daniel, bo Ljuboja mecze wygrywał. Wciąż rozwojowe jest Kuba i często gęsto ludzie tak dzieciaki nazywają. Duszana imię, naród szanować będzie, ale ono takie więcej egzoticzne. No bywały bardziej, bo koleszka, koleszki na pamiątkie gry Czarnej Skały Zimbabwe chciał chłopakowi dać na chrzcie Dickson. Ksiądz sie wnerwił jak to usłyszał. Czerwony na facjacie się zrobił i gały mu na wierzch wyszli. On już raz z przed chrzcielnicy  jednego Elvisa pogonił. Wtedy ten koleszka szybko rzucił  - Irek! Wielebny to kupił i wpadł w pułapkie.  Ten ksiądz to po cywilu na Konwiktorską w szaliku i z wuwuzelą pomykał i dopiero po niewczasie skumał że Ireneusz go bardziej niż Dickson uwiera. Ależ to była draka! Tego Sianowne Państwo możecie być pewne; żaden kibic Polonii dzieciaka tak nie nazwie, bo mu dobrodziej klubu, Ireneusz Król przed oczyma staje.
    Jak ten funfel z dzieciakiem spacer z wózkiem przy Bonifraterskiej uskuteczniał, to do niego mówił – Iruś, Ireczek, Ireneusz – a mały nic, bo spał – natenczas przechodzący obok gość wyjęczał – nie   ma go, jest we Wiedniu, robi przelew.  

Dla niewtajemniczonych - właściciel Polonii, Król Ireneusz był strasznem ściemniaczem. Nie płacił grajkom, tylko do niech różne śmieszne sesemysy wysyłał. Największa granda, to była, jak abarot wypłaty nie zrobił, tylko informacje puścił - jestem w Wiedniu, robie przelew. 
 Publika z Konwiktorskiej sie zagotowała i transparent niniejszemu wydarzeniu poświęciła. Jak masz sąsiada co z Czarnemi Koszulami  trzyma i mu kaske wisisz, to wyślij koniecznie sms - jestem w Wiedniu, robię przelew. Specjalne ożywienie towarzyskie i draka gwarantowane. Czółko!


w try miga - szybko 
ojciec Dyktator - ojciec Dyrektor  
draka - zamieszanie
funfel - kumpel 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz