poniedziałek, 28 października 2013

LECH NA ŻYLECIE, CZYLI AWANTURA NA 102


    W Poznaniu remis. Nikt nie jest zadowolony, Legia bo jest mistrzem i takich florków wieźć musi leguralnie, a z kolei te z Lecha smutne bo nie wygrali z Warsiawą od dawna.

Do Kierusa zeszli albo zjechali prawie wszystkie. Prawie, bo Januszek dalej w ciepłych krajach, a Żelaźniak w delegacje pojechał. Wpadł za to Władek Czarniecki.  Skrzydeł dostał i duma go rozpiera, bo Polonia wygrała na wyjeździe 2 do 0 z zespołem co sie Narew Ostrołęka nazywa. Sukces jak cholera ale komentować tego nie będe. Bo i po co? Poza tem Pan Kierownik wspominał swój pierwszy kontakt z pyrlandzkim narodem...

-       To było w jakimś 1972, albo 1973 roku. To była Legia! Kaka, Piłat, Ćmiku, Faja... My żyliśmy jeszcze Feyenoordem i półfinałem w Europie, a te z Poznania tem, że po 12 latach wrócili do pierwszej ligi. Z tech emocji i niechęci do nasz zjechało ich do Stolycy  pare tysięcy. Bladem świtem sie pojawili i...  na naszej trybunie zasiedli!
-       Na Żylecie? - Zapytał Czarniecki
-       Nie na Kamiennej – odciał sie Kiero – a gdzie jak nie na Żylecie, chociaż głowy nie dam, czy to już była Żyleta. Nawet nie pamiętam czy już Polsilver tam figurował. Nieważne. Zanim sie porządkowe i mylycja pokapowali to myśmy jako obywatele sprawe w swoje ręce wzięli....
-       I co?
-       Grzecznie żeśmy im akcje repatriacyjną uskutecznili – powiedział z szelmowskim uśmieszkiem Pan Kierownik – może nie dość grzecznie, ale za to bardzo skutecznie. Oni byli jeszcze mniej kurtularne, to znaczy nie kibice, tylko piłkarze. Takiej łobuzerii to nie pamiętam – zamyślił się Kiero – tak załatwili Władeczka Stachurskiego, że kariere zakończył. Bez kitu, załatwili go na amen. 
-       Bałem sie, że tak z Kosą będzie. – Dorzuciłem swoje trzy grosze.
-       Janek Urban był przytomny i chłopaczyne na ławkie schował, bo my mamy same ważne mecze, a te łachudry tylko z Legią. – Podsumował sprawę Felek Majer - Detalycznie to klub nie z Poznania jest, tylko z jakiegoś Dębca i przez lata był ubogim krewnym Warty... Kompleks mają i tyle.
-       O! To tak jak Legia! – Wyskoczył Czarniecki
-       Panie, ten ubogi krewny przed wojną stawał na ligowym podium, a w 1930 miał więcej publiki niż Polonia! – Fiu, fiu nie wiedziałem, że Felek tak statystycznie obryty, ale w końcu to księgowy
-        Bo stadion miała Legia lepszy. – Nie ustępował Czarniecki
-        Taaa, to pisz Pan skargę do marszałka Piłsudskiego. To on was skrzywdził i dlatego teraz w piątej lidze jesteście!
-       W czwartej!
-       No tak! – Zaśmiał się chytrze księgowy z Siennej i wyciągnął do góry dłoń, na której zaczął odginać palce - Licz Pan; Esktraklasa, pierwsza liga, druga, trzecia, czwarta. No i co? Na palcach rachowałem żebyś Pan nadążył. Piąta! Czwarta liga to piąta z kolei i siedź Pan cicho. Trzeba było mieć nie generała Sosnkowskiego tylko marszałków Piłsudskiego i Rydza za kibiców. Nie moja wina.
-       I komuna was wspierała. – Wydusił Czarniecki z facjatą czerwoną jak ta lala
-       I Lech Kaczyński wspierał bo obiecał, i Marcinkiewicz bo podpisał i Hanka bo zbudowała. Spisek, co?
-       A jak Pan nazwiesz tego Króla? Nie inaczej jak sabotażystą!
-       Nie! Polonistą, bo chciał, ale mu tradycyjnie nie wyszło. Jaki klub taka tradycja!
-       Za to Rokossowski i Jaruzel byli skuteczni!
-       Weź Pan przestań. Jakbym miał zajady to by mnie popękali ze śmiechu. – Śmiał sie Felek, ale jak Boga kocham w oczach miał miał już swastyki i rękawy zaczął podciągać -  Za Jaruzela Legia nie miała złamanego tytułu. Inni wałki wtedy kręcili, mieli hajs na grajków i sędziów.  
-       Bo całą uwagie na niszczeniu Polonii Jaruzel z fumflami skoncentrował – wykrzyczał z obłędem w oczach Czarniecki
-       Zaraz Pan powiesz, że stan wojenny to na Łazienkoskiej został zawiązany, i że nie o Solidarność tylko o ten nieszczęsny klubik sie rozchodziło?
-       Klubik?

   Zrobiło sie gorąco. Gorąco i duszno. Januszek kiedyś z wojaży zagranicznych przywiózł film z walk kogutów. Tak to mniej więcej wyglądało.  Ich facjaty to już tylko szerokość żyletki rozdzielała. Będzie mordobicie jak nic!  

     -     O co wy sie kłócicie? O poznańskich Słowikach szła kurtularna dyskusja. Pax Vobiscum! – Kiero był kiedyś ministrantem – a teraz oprócz kawki dodatek. Zobaczcie co mi żonka kochana pod meczyk kupiła. Frytkownicę!  Tu miejsce kartofla, którego za chwileczkie na oleju podsmażymy!
     -     A nasz Kartofel, ten Przemo Jeżycki. – Zapytałem
     -     Myśli co powiedzieć, albo pęka, a może jedno i drugie. – Zaśmiał sie Pan Kierownik  

to było w jakimś 1972, albo 1973 roku - najazd kibiców Lecha miał miejsce w sezonie 1972/73, a dokładnie 11 marca 1973. Mecz był wyjątkowo brutalny i faktycznie zakończył się zakończeniem kariery przez Władysława Stachurskiego
Dębiec - kolejarska osada pod Poznaniem w której w roku 1922 założono klub sportowy. W 1925 Dębiec włączono do Poznania, a dopiero w 1957 roku po raz pierwszy pojawiła się nazwa Lech. W 1948 roku debiut w pierwszej lidze. Klub KS ZKK nie uzyskał co prawda awansu, ale odwołał się i przy zielonym stoliku dostał prawo do występów w najwyższej klasie rozgrywkowej. W tym czasie Warta Poznań była już dwukrotnym mistrzem Polski.
Kaka, Piłat, Ćmiku, Faja - Deyna, Gadocha, Ćmikiewicz, Stachurski
Polsilver - nazwa trybuny - Żyleta, wzięła się od reklamy żyletek firmy Polsilver 

 

2 komentarze:

  1. Marne napinki ubrane w "wesołość" to nadal są marne napinki :) Warszawsioku ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. No i przybysz z prowyncji cały fason pokazał :) Jak tu sianowne koleżeństwo do pustej bański z kartofla struganej przemówić?

    OdpowiedzUsuń